sobota, 11 sierpnia 2012

Give Me a New Live- Rozdział 5

Przepraszam was, za to, że nie było mnie tyle czasu, ale zrozumcie. Wakacje, znajomi, całodzienne wypady na miasto a potem zdychałam ze zmęczenia i nie miałam siły pisać. Postaram się teraz to trochę nadrobić ale nie obiecuje, bo muszę się uczyć na kurs niemieckiego. Tak więc miłego czytania i jeszcze raz przepraszam za taką przerwę. Gomennnn~
_______________

Thomas zadzwonił kolejnego dnia rano, żeby umówić się Mailem na spotkanie. Zdecydowali, że wybiorą się wieczorem do kina. Brunet cały w skowronkach, zszedł na śniadanie, już nie mogąc doczekać się wieczoru. Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast matki, w kuchni zastał swojego ojca.
- Cześć tato- powiedział radosnym głosem, stojąc przy blacie i robiąc swoje ulubione czekoladowe płatki śniadaniowe.
- Dzień dobry synu. A co ty dzisiaj jesteś taki wesoły?- spytał Michael unosząc brwi.
- A tak jakoś.- Odparł chłopak wzruszając ramionami a z jego ust nie schodził radosny uśmiech.
- Nie mów tylko, że matka ci się wygadała - mężczyzna westchnął i potarł dłonią skronie.
- Ale o czym? spytał brunet, odwracając się w stronę ojca i zajmując miejsce naprzeciwko niego.
- No pięknie... To ja się wygadałem. No więc, Hope powiedziała nam, że chyba coś się w waszym związku ruszyło i dziś zadzwoni, żeby umówić się z tobą na wieczór. - odrzekł mężczyzna a w jego  głosie można było usłyszeć nutkę zadowolenia. Zielonookiemu natomiast zrzedła mina, a całe szczęście uleciało z niego jak z przebitego balonu.
-Nie wyjdę z nią nigdzie, na wieczór jestem już umówiony -powiedział sucho, wstając od stołu. Włożył pustą już miskę do zmywarki, odwracając się do ojca plecami.
- Czemu się znów wykręcasz Mail? O co znów chodzi? Myśleliśmy z matką, że po tym pocałunku będziesz się chętniej z nią spotykał. - Michael podniósł głos na syna.
- Jezu- chłopak wzniósł ręce do nieba- Nawet to wam wypaplała?
- Powiedziała, a nie wypaplała. Uważaj na słowa których używasz chłopcze.- starszy brunet krzyknął na chłopca.
- Nie będę! I nigdzie z nią nie pójdę! Umówiłem się już! - chłopak wyszedł, mocno trzaskając drzwiami do kuchni i prędko udał się do swojego pokoju, nie słuchając dalszych krzyków ojca.

***

Przez cały dzień nie odebrał ani jednego telefonu od narzeczonej. Jedynie wysłał jej wiadomość, że źle się czuje. Dziewczyna dzwoniła i pisała bez przerwy. Raczyła nawet powiadomić rodziców chłopaka, że ich syn ją spławia i ciągle odrzuca jej połączenia. Mail przesiedział w pokoju cały dzień słuchając na rozkręconych głośnikach SuG. Zszedł na dół tylko po to żeby zrobić sobie obiad. Gdy zaczął zbliżać się wieczór, zielonooki przebrał się w wyjściowe ciuchy i zrobił sobie makijaż. Nie chciał ryzykować że matka wejdzie do pokoju zauważy drabinkę za oknem, dlatego, wybiegł szybko z domu głównymi drzwiami, krzycząc tylko, że wróci późno. Szedł powoli, jedną  z mało uczęszczanych uliczek, kierując się w stronę parku, gdzie umówił się z Tomem.. Na przeciwko siebie dostrzegł trzech chłopaków, na oko w wieku lat około 25, ubranych w dresy. Nie zwrócił na nich większej uwagi, jedynie przyspieszył trochę kroku, by szybkiej dotrzeć do parku. Gdy mijał mężczyzn, jeden z nich, czarnowłosy, złapał go za ramię odwracając w swoją stronę. Mail przełknął głośno ślinę, jednak zachował względny spokój, pomimo rodzącego się w jego głowie strachu.
- Czegoś panowie ode mnie chcą?- zapytał strącając rękę czarnowłosego ze swojego ramienia. Cała trójka zaśmiała się głośno.
- Parzcie państwo, jaki pewny siebie. Zaraz ci tą pewność siebie ukrócimy. - powiedział chłopak obcięty na zero, popychając zielonookiego, tak że ten upadł na ziemię. W tej chwili nastolatka przepełniał strach. W myślał błagał żeby ktoś tędy przeszedł, jednak druga część umysłu, była świadoma, że o tej porze nikt tędy nie chodzi. Jego wyobraźnia podsuwała mu różne obrazy tego co może się stać za chwile i żadne nie kończyły się Happy Endem.
- Zostawicie mnie -powiedział słabo brunet. Wysoki rudzielec, odwinął się, sprzedając chłopakowi mocny policzek. River syknął z bólu, ledwo powstrzymując łzy.
- Zamknij ryj! Możesz mówić tylko wtedy gdy ci pozwolimy! - krzyknął rudy. Chłopak drżał ze strachu, wiedząc, że w najlepszym razie pobiją go i zostawią. O najgorszych scenariuszach wolał nie myśleć.  Czarnowłosy, który chyba był przywódcą tej grupy złapał chłopaka za brodę, kierując jego twarz w swoją stronę.
- Gdzie to się szło, chłopczyku? Taki wystrojony, czyżby do ukochanej?- spytał pozornie miłym głosem .Mail nawet nie zdążył otworzyć ust, kiedy odezwał się łysy
- Która dziewczyna chciałaby takiego wymalowanego idiotę? - Zaśmiał się głośno - Pewnie do ukochanego biegnie, pedał pieprzony. - warknął z pogardą.
- Do chłopaka idziesz? - spytał szef, patrząc prosto w oczy ofiary. Chłopak przełknął gule, która utkwiła mu w gardle i słabym głosem powiedział
- T- t- tak...
- Och... - twarz mężczyzny rozjaśnił uśmiech - To może zobaczymy jak sobie radzisz jako pedałek? To jak chłopaki? - spojrzał na kumpli - może na początek niech mi zrobi laskę?- spytał mężczyzna, a pozostali pokiwali mu głową, chichocząc wrednie. W zielonych oczach chłopca pojawiły się łzy. Nawet nie próbował ich powstrzymywać, pozwolił by spokojnie spływały po jego policzkach, gdy mężczyzna złapał go za włosy i mocnym szarpnięciem przycisnął jego twarz do swojego krocza:
-Czujesz to gówniarzu? Zaraz będziesz miał to w gębie.- napastnicy zaśmiali się, a brunet zacisnął mocno powieki, chcąc mieć to już sobą. Nagle usłyszał huk, jakby odgłos uderzenia, potem kolejny, a śmiechy ucichły. Potem był jeszcze krzyk czarnowłosego, który puścił włosy Mail'a. Ten jednak zamiast na ziemię, osunął się wprost w czyjeś ramiona. Wziął głęboki oddech, wdychając znajomy zapach męskich perfum. Dopiero teraz uchylił powieki, napotykając przerażone spojrzenie Thomasa, po czym niepewnie rozejrzał się wokoło. Dwaj mężczyźni leżeli ogłuszeni na ziemi, a czarnowłosemu krew wypływała z ust. Z powrotem spojrzał na Toma, wtulając twarz w jego koszule. Jego ciałem wstrząsnął głośny szloch:
- Już cicho... Milly, już wszystko dobrze, nic ci nie grozi- chłopak głaskał, wciąż płaczącego zielonookiego po włosach i plecach, podczas gdy ten prawie że się dusił  niepowstrzymywanym szlochem. 
- Tak bardzo się bałem. Tom, zabierz mnie stąd- czarnowłosy słysząc te słowa bez problemu podniósł drobne ciało chłopaka, a ten otoczył go ramionami wokół szyi, wtulając nos w jej zagłębienie, wdychając znajomą woń. Powoli się wyciszał i uspokajał, czując się bezpiecznie w ramionach mężczyzny. W taki sposób, doszli do, na szczęście, pustego domu. Thomas położył Maila do łóżka, samemu kładąc się obok niego. Nie fatygował się zdejmowaniem ubrań, tylko od razu przykrył ich kołdrą, otaczając drobne ciałko ramieniem i przytulając je do siebie mocno:
-Śpij Milly, już wszystko dobrze. Jesteś bezpieczny, przy mnie nic ci nie grozi.- czarnowłosy szepnął do ucha szatyna a ten zamknął oczy, pogrążając nie w krainie snów i nawet nie próbując się zastanawiać, czemu te słowa wywołały ciarki na jego plecach.

Misaki