wtorek, 11 czerwca 2013

Envy... [One Shot] (Ruki x Reita and Uruha x Aoi)

Rzadko się tu pojawiam, nie za bardzo mam czas pisać, w dodatku coś słabo z moją weną. Dużo lepiej idą mi RPGi niż pisanie jednoosobowe... No ale dziś miałam fazę i tak potwornie mi się nudziło, że w taki sposób powstało TO. Nie wierzę, że znów napisałam coś z fandomu The GazettE. A jeszcze bardziej nie wierzę, ze napisałam to z perspektywy członka zespołu którego lubię najmniej, a w sumie prawie że nie lubię.... No to ten tego... Fick z perspektywy Uruhy...
_________

Nie kocham cię... Więc dlaczego?
Dlaczego czuję ten nieprzyjemny chłód, to ukłucie w sercu, gdy widzę cię z nim? Przecież sam mam kogoś kogo kocham. Mam przecież kogoś kto otacza mnie miłością. Jednak to nie zmienia faktu, że boli mnie, gdy myślę o tym, że mógłbyś być w związku. Wiem że to stanie się prędzej czy później, domyślam się nawet kogo mógłbyś pokochać. Boli mnie to, że poświęcasz komuś tyle czasu, ile kiedyś poświęcałeś mi. Niezrozumiałe dla mnie samego uczucie zazdrości wypełnia moje serce. Karcę się w duchu za moje egoistyczne podejście. Przecież powinienem dążyć do tego byś był szczęśliwy, a dążę do tego, żebyś był obok mnie. Chcę mieć cię przy sobie cały czas. Jednak tak się nie da.
Dlaczego to musi być takie trudne?
Może jednak nasze drogi nie powinny się nigdy skrzyżować? Czy wtedy byłoby łatwiej? Czy wtedy moglibyśmy żyć spokojnie? Czy wtedy ja mógłbym żyć spokojnie? Czy gdybyśmy nie spotkali się wtedy w szkole, gdyby nie połączyła nas pasja do muzyki, czy to wszystko byłoby łatwiejsze? Być może trafilibyśmy do dwóch konkurujących zespołów... Być może jeden z nas, a być może żaden z nas nie zajął by się na poważnie muzyką. A być może i tak bylibyśmy w jednej kapeli...
Być może... Głupie przypuszczenia i gdybanie...
Jednak to ty motywujesz mnie do dalszego działania. Pomagasz mi podnieść się za każdym razem gdy upadnę i nie daje sobie rady z rzeczywistością. Wspierasz mnie jak jeszcze nikt nigdy. Wtedy jest cudownie, czuję się wtedy ważny, czuję się wtedy tak blisko ciebie. Po prostu czuję się szczęśliwy... Jednak, gdy tylko znikasz, gdy idziesz go niego, gdy uśmiechasz się odczytując sms'a i wiem, że nie jest on ode mnie....
Wtedy znów boli... Bardzo boli. Nawet gdy jestem z moim kochanym Aoiem, nawet wtedy gdy on mnie przytula, gdy mówi mi, że mnie kocha, ja wciąż ze smutkiem patrzę na ciebie, nie  mogąc znieść myśli o tym, że mogę przestać być ważny, że mogę znaczyć dla ciebie mniej niż teraz. Za każdym razem, gdy o tym pomyślę, do oczu napływają mi łzy, odechciewa mi się wszystkiego, chce po prostu siedzieć i nie ruszać się z domu. Moim podejściem ranię tylu ludzi, jednak nie potrafię inaczej. Aoi stara się mnie wspierać, gdy jest mi ciężko, jednak nie potrafi. A on... On stara się być dobry, pyta mnie czy wszystko w porządku. Odpowiadam zawsze, że tak. Nie mam mu za złe tego, że chce ci dać szczęście. Chcę byś był szczęśliwy, jednak tak samo mocno pragnę byś był obok, byś nigdy mnie nie opuszczał.Boję się, że gdy z nim będziesz to cię stracę. Boję się, że o mnie zapomnisz, ze nie będę już dla ciebie tym kim jestem teraz.
Mieliśmy przecież wspólne plany i pomysły...
Niektóre się spełniły, jednak niektóre nie spełnią się chyba już nigdy... Założyliśmy zespół, a teraz on w nim jest... I to boli. Już teraz zachowujesz się inaczej. Już teraz tracę w twoich oczach. Tracę pozycje na której byłem przez cały czas. Czuję się jak strącony przez zdrajców król, pomimo tego, ze nie zrobiłem nic źle, siłą rzeczy muszę oddać komuś tron, którym w tym przypadku jest miejsce u twojego boku.
Staram się to zapić, co zresztą widać. Wszyscy widzą, ze piję coraz więcej. Mówię, ze to dlatego, ze po prostu lubię pić, ale to nie prawda. Po alkoholu nic nie czuję... Wszystkie moje smutki odchodzą na dalszy plan, czuję tylko to dziwne wirowanie w głowie. Aoi mnie od tego odciąga, jednak to również mu nie wychodzi. Ze smutkiem patrzę na ciebie, obserwując, jak on robi to co do tej pory robiłem ja. Z jeszcze większym smutkiem, ze łzami w oczach patrzę jak on przekonuje cię do tego, do czego mi nigdy nie udało się ciebie przekonać... Czuję jak tracę swoją wartość.
To egoistyczne... Moje własne egoistyczne podejście mnie wykańcza, nie potrafię tego znieść.
Za każdym razem gdy mi odmawiasz czegoś to też boli. Nawet jeśli to nie ma związku z nim, to i tak boli i tak nie potrafię tego zrozumieć. Za wszelką cenę próbuję cię do czegoś przekonać, czując się jak przegrany,  gdy mi się nie udaje. Przegrywam wtedy wszystko, łącznie ze swoim zdrowiem, od nowa napełniając szklankę drinkiem, wyciągając kolejnego papierosa z paczki.
Dlaczego nie może być świat w którym mógłbym mieć i Aoia i ciebie tylko dla siebie? Wtedy byłbym szczęśliwy. Jednak to byłoby potworne z mojej strony, stałbym się wtedy koszmarnym dupkiem. Przedłożyłbym moje szczęście, nad twoje. A przecież tyle czasu starałem się przed tym bronić.
Za każdym razem czując ten ucisk, tą potworną zazdrość, myślę, ze może za jakiś czas mi przejdzie. A potem i tak uświadamiam sobie, że to złudna nadzieja. Nawet na koncertach odczuwam brak twojej obecności. Coraz rzadziej podchodzisz do mnie, coraz mniej fanserviców robisz ze mną, a więcej z nim. Tłumaczysz to tym, że on był zawsze najmniej popularny z zespołu, że chcesz go "wypromować". Ale po co się tłumaczysz, skoro ja i tak znam prawdę. Wiem dlaczego to robisz, wiem co do niego czujesz... Musze wiedzieć, to mój wewnętrzny obowiązek. Rei tyle razy mnie już pytał czy to w porządku, czy nie mam nic przeciwko.  Nie mam nic przeciwko, chcę przecież twojego szczęścia, a wiem, że on jest w stanie ci je zagwarantować. Po prostu wewnętrznie czuję ucisk z tego powodu, coś ściska moje wnętrze, gdy tylko o tym myślę.
Tak... to jedyna sprawa w której nie jestem z tobą szczery. Za każdym razem, gdy pytasz mnie czy wszystko jest okej, zostaje ten cień nieszczerości z mojej strony. Nie mógłbym ci powiedzieć, wtedy zniszczyłbym wszystko, a tego chcę uniknąć za wszelką cenę.
Dlatego będę to tłamsił w sobie, do chwili w której to we mnie nie wybuchnie.
Dlatego będę płakał sam dla siebie, w ciszy mojego pokoju, nie pokazując tego nikomu.
Dlatego będę udawał uśmiech, za każdym razem gdy poczuję to potworne ukłucie w sercu.
Dlatego wciąż będę pytał samego siebie o powód mojej zazdrości...
Bo skoro kocham cię jak brata, to dlaczego jestem zazdrosny o twoją miłość?
Sam sobie nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Po prostu sam tego nie rozumiem.
Nie rozumiem tego,
ale to boli....