środa, 23 kwietnia 2014

Od przyjaźni do...- Rozdział 2

-Patryk, obudź się! Obudź się, bo spóźnimy się na lekcje!- bez skutku próbowałem obudzić najlepszego przyjaciela, który spał w najlepsze. Jego mama mnie wpuściła, mówiąc, że ona nie ma już cierpliwości do tego dziecka, a ten po prostu leżał sobie w rozkopanej pościeli i spał. Nie powiem wyglądał słodko z lekko uchylonymi ustami i rozczochranymi blond włosami. No ale jest 7.20 do cholery! Zaraz trzeba w szkole być. Dźgnąłem go po raz kolejny w żebra, na co dostałem z pięści w brzuch gdy chłopak zamachnął się, przekręcając na bok. Jak śpi to ma lepszego cela, spryciarz jeden! Jęknąłem głucho na co Patryk- o Jezusie najsłodszy w którego niestety nie wierzę- nareszcie uchylił jedno oko, po czym spojrzał na mnie nieprzytomnie.
-Aleks? Co ty tu robisz?- spytał głupio, a mnie po prostu ręce opadły.
-Budzę cię... Już jesteśmy spóźnieni do szkoły- odrzekłem, ciągnąc go za nadgarstek.
-Szkoła nie zając, nie ucieknie. - mruknął, ziewając rozdzierająco, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął w dół. Spadłem na materac, a blondyn od razu objął mnie ramieniem. Cały czerwony na twarzy, leżałem wtulony w tego przyjemnie ciepłe ciało, podczas gdy ten śpioch już był w półśnie. Kurczę, czy on mógłby mi nie odwalać takich akcji? Ten człowiek chyba podświadomie dąży do tego, żebym ja przy nim zszedł na zawał. Z wielkim trudem wyplątałem się z jego ramion i wstałem z łóżka, ściągając z przyjaciela kołdrę. Może dla niego szkoła to nie zając i nie ucieknie ale jednak opuszczone godziny nie są najlepsze...
W tym momencie chłopak mruknął coś pod nosem i  przykrył się prześcieradłem, które również mu zabrałem. Podobny los spotkał poduszkę, którą blondynek przykrył głowę. Gdy już nie miał się czym przykryć ani na czym ułożyć głowy, Patryk łaskawie postanowił podnieść się z łóżka. Usiadł na materacu, podczas gdy ja grzebałem w jego szafie. Wyciągnąłem dla niego jakiś kolorowy t-shirt i czarne spodnie, i rzuciłem mu, ciągnąc go jednocześnie do łazienki.
- Masz dziesięć minut, potem zgaszę ci światło- powiedziałem poważnym tonem, obserwując jak w jego oczach błysnął strach.  Zostawiłem go samego w łazience i poszedłem pakować jego plecak.
Kto by pomyślał, że taki chłopak panicznie boi się ciemności. Zaśmiałem się cicho, a za sobą usłyszałem znajomy męski głos
- Z czego się śmiejesz?- zapytał zaciekawiony Patryk.
- Z niczego. Tak mi jakoś wesoło- odparłem, dalej chichocząc.
-Mhm... Przed chwilą ciskałeś we mnie piorunami i kazałeś wstawać, a teraz tak ci wesoło? Coś to odrobinę podejrzane. - nadął policzki, a w momencie w którym się odwróciłem do niego przodem uśmiechnął się lekko. Stał oparty o ścianę, a po jego włosach spływała woda, znacząc koszulkę chłopaka.
- Chodź tu. wysuszę si włosy- wskazałem na jego łóżko, jednocześnie wyciągając z szafki grzebień i suszarkę. Patryk usiadł na nim grzecznie i pozwolił wysuszyć sobie włosy. Nawet pozwolił je ułożyć... Wyglądał świetnie. Nie to, żeby na co dzień tak nie wyglądał, ale teraz było jeszcze lepiej, po za tym nareszcie grzywka nie właziła mu do oczu.
Po serii protestów, karmieniu, a wręcz wmuszaniu w Patryka śniadania i jeszcze kilku różnych wypadkach, nareszcie dotarliśmy do szkoły. Z ta jednak różnicą, że nie na ósmą tak jak mieliśmy w planie, a prawie na dziesiątą, czyli na lekcję trzecią. Gdyby nie to, że bym za nim tęsknił, to już dawno bym go zamordował. Oczywiście nauczycielka polskiego musiała się przyczepić, że nie było nas na dwóch pierwszych lekcjach- chemii i jednym z dwóch polskich. Ach... jak to miło mieć polonistkę jako wychowawczynie... Istny koszmar, ta kobieta chora by była, jakby chociaż raz dziennie nie nakrzyczała na kogoś.
- Czemu się spóźniliście?- zagrzmiała takim głosem, że aż się skuliliśmy w sobie. Jak taka drobna kobieta może mieć taki głos?
- Przepraszamy Pani Szymska. Patryk trochę zaspał, a ja przyszedłem po niego rano i tak wyszło...- zacząłem się tłumaczyć, ale kobieta przerwała mi gwałtownym machnięciem reki:
- Jasne, mogłam się domyślić... Wy zawsze razem. Jak jakieś papużki nierozłączki!- zgromiła nas wzrokiem, mówiąc do nas takim tonem, że aż dostałem gęsiej skórki. Czyżby okres jej się spóźniał, że taka nerwowa?- Ciekawe czy do łazienki też chodzicie razem- spytała, na co momentalnie uzyskała odpowiedź od Patryka:
- No wie pani co? Takie rzeczy panią interesują? Nie wiedziałem, że pani lubi takie rzeczy. To moja i Aleksa prywatna sprawa co robimy w łazience i czy razem, czy osobno.- puścił oko do wmurowanej nauczycielki i uwiesił mi się na szyi na co cała klasa wybuchła głośnym śmiechem. Nauczycielka szybko się jednak zreflektowała, poprawiła okulary na nosie i siadając przy biurku warknęła jeszcze:
- Siadajcie do ławek, ale już! I ani słowa do końca lekcji, niewychowane gówniarze- tak... tej pani to chyba rodzice nie kochali jak była dzieckiem. Usiedliśmy w naszej ławce, rozpakowaliśmy się i ledwo ta baba zdążyła sprawdzić obecność, a już usłyszeliśmy najgorsze zdanie jakie mogło zostać wypowiedziane w tej sytuacji:
- Szczeciński, praca domowa- Patryk wyraźnie pobladł i spojrzał na Szymską spanikowane, przewracając kartki w zeszycie w nadziei, że na pustych stronach coś się nagle pojawi. Jak zwykle przecież zapomniał pracy domowej. Ukradkiem podsunąłem mu swój zeszyt na otwartym zadaniu, w duchu dziękując, ze był on podpisany tylko na plastikowej okładce, która z łatwością mogłem zdjąć.
- No masz tą pracę domowa czy mam ci lachę wstawić- warknęła nauczycielka coraz bardziej zniecierpliwiona, uderzając paznokciami w brzeg biurka.
- Mam, mam, już podchodzę- zawołał blondyn, po czym wstał i powolnym krokiem podszedł do biurka nauczycielki. Gdy Szymska sprawdzała "jego" zadanie, przyjaciel posłał mi zarówno przepraszające jak i pełnie wdzięczności spojrzenie, na co odpowiedziałem jedynie delikatnym uśmiechem. Nauczycielka nakreśliła coś w zeszycie i zwróciła się do Patryka, poprawiając okulary na nosie:
- No, no, Szczeciński, tym razem ci się upiekło, nie wiem jakim cudem, ale masz piątkę. Radzę podziękować osobie, która ci to napisała- kobieta skrzywiła się i odesłała uśmiechniętego od ucha do ucha nastolatka do ławki. Przez część lekcji nawet udawało nam się zachowywać ciszę i powagę o jaką prosiła polonistka, jednak ukradkiem i tak się wygłupialiśmy i pisaliśmy do siebie jakieś głupie karteczki. Wszystko byłoby dobrze, gdyby Patryk nie zechciał dźgnąć mnie w zebra na co ja odpowiedziałem mu tym samym, kompletnie zapominając o jego łaskotkach, przez które chłopak bujnął się na krześle odrobinę za mocno i runął razem z meblem na podłogę, śmiejąc się przy tym głośno. Skończyło się na tym, ze babka wywaliła nas z sali i kazała nam siedzieć na ławce obok klasy. Świetnie, nie? Mieliśmy się uspokoić a uzyskany efekt był zupełnie odwrotny. W jednej chwili Patryk nachylił się nade mną i objął mnie ramieniem, drugą ręką czochrając mi delikatnie włosy, tak by nie rozwalić ich za bardzo. Zamarłem, widząc jak blisko mnie jest chłopak, z drugiej strony znów kompletnie nie rozumiejąc tego co się dzieje z moim organizmem.
- Dziękuję za ten zeszyt, bez tego by mnie chyba zagryzła przy całej klasie..- zaśmiał się i posłał mi przeuroczy uśmiech, na który odpowiedziałem niepewnym wygięciem warg.
- Nie ma o czym mówisz, przecież zawsze możesz a mnie liczyć- powiedziałem dość cicho i odwracając wzrok, na co chłopak przysunął się do mnie bliżej, ze skupioną miną przyglądając się mojej twarzy, przez co ja natomiast odsunąłem się od niego.
- Aleks, co ty taki czerwony jesteś?- spytał pełnym napięcia głosem- nie masz ty przypadkiem gorączki? Może jesteś chory, źle się czujesz?
- Nie, nie, nie, Wszystko jest w porządku- starałem się zapewnić go, że czuję się wyśmienicie, uśmiechając się przy tym lekko, jednak chyba nie uzyskałem pożądanego efektu, po Patryk zmarszczył brwi, przymykając przy tym oczy:
- No ja nie jestem pewny i jakoś tobie to już w ogóle nie wierzę... Chodź, zaprowadzę cię do pielęgniarki- mruknął, na co jęknąłem zrezygnowany:
- Nie trzeba, czuję się dobrze- próbowałem jakoś powstrzymać Patryka, albo zawrócić jednak był zbyt silny, bym mógł się wyrwać i w końcu po prostu zrezygnowałem, idąc za nim do gabinetu pielęgniarki, do którego zostałem brutalnie wręcz wepchnięty, gdy ostatkiem sił próbowałem jeszcze jakoś zaprotestować. Wewnątrz pachniało czystością, kroplami żołądkowymi i perfumami naszej pani pielęgniarki. Nie zdążyłem nawet otworzyć ust, bo uprzedził mnie Patryk:
- Dzień dobry, ja przyprowadziłem kolegę z klasy, bo chyba nie najlepiej się czuje.
Kobieta w średnim wieku z czarnymi włosami spiętymi w kok, ubrana w nieskazitelnie biały kitel podeszłą i położyła mi dłoń na czole
- No czoło ma ciepłe, ale jeszcze zmierzę mu temperaturę dla pewności- powiedziała spokojnie pielęgniarka i sięgnęła do szafki po mały podłużny przedmiot, którego węższą końcówkę, wsunęła delikatnie do ucha czarnowłosego i po chwili wyjęła spoglądając na wyświetlacz. Nic nie mówiąc zajrzała mi jeszcze do gardła i zadała kilka podstawowych pytań, typu czy jadłem coś dziś i czy coś mnie boli. Dla mnie była to zwykła strata czasu, bo przecież nic mi nie dolegało.
- I jak? Jest chory? Musi iść do domu?- spytał zniecierpliwiony blondyn, spoglądając na kobietę, która uśmiechnęła się delikatnie
- Ma jedynie stan podgorączkowy, ale dam mu zwolnienie- mruknęła siadając za biurkiem i wypełniając zwolnienie
- Tylko stan podgorączkowy? To dlaczego wygląda jakby miał grypę?- pielęgniarka zachichotała cicho, a ja przełknąłem nerwowo ślinę, obawiając się tego co ta kobieta może powiedzieć
- To normalne w tym wieku Patryczku, to żadna poważna choroba. Nie wydaje ci się, ze Aleks po prostu się w kimś zakochał?- moja szczęka wylądowała na podłodze, naprawdę, jak Boga- w którego nie wierzę- kocham. Zakochał? Ja?! W kim niby?! Co ona bredzi, przecież ja nie jestem w nikim zakochany. Niech po prostu powie w końcu, że mam tą grypę. Nie jestem zakochany i już, słyszycie mnie?! Czuję się wspaniale i WCALE SIĘ NIE ZAKOCHAŁEM!
Po prostu jestem czasami skrępowany, dy jestem blisko Patryka. I wali mi czasem serce gdy patrzę na niego. I zrobiłem się czerwony, gdy mnie objął. Matko Boska, a co jeśli to prawda? Co ja...
Spojrzałem na przyjaciela, dostrzegając, ze jego oczy zrobiły się wielkości spodków kosmicznych, tych które często widzimy razem w filmach, które oglądamy
- Aleks, zakochany?- wydukał po cichu, na co pielęgniarka uśmiechnęła się przepraszająco.
- Wybacz Oli, nie sądziłam, że on zareaguje aż rak emocjonalnie- mruknęła kobieta, podając mi zwolnienie do domu- weź go ze sobą do domu, powiesz pani Szymskiej, że kazałam mu Cię przypilnować- dodała, gdy pociągnąłem za nadgarstek wciąż zszokowanego, przyjaciela. Sam byłem mocno zdezorientowany przez tą sytuacje. Jak mogłem tego nie zauważyć. Jak mogłem nie zauważyć, ze zależy mi na nim aż tak bardzo?
Tak jak kazała nam higienistka,`poszliśmy najpierw do pani Szymskiej, która przez chwilę przyglądała się podejrzanie zarówno nam jak i zwolnieniu, ale w końcu puściła nas do domu. Od razu skierowaliśmy się w stronę mojego mieszkania. Było prawie tak jak zawsze, gdy wracaliśmy razem... prawie. Przez całą drogę Patryk nie odezwał się ani jednym słowem, a przecież zazwyczaj gadał jak najęty. W ogóle też się nie wygłupiał, po prostu szedł spokojnie obok mnie, co było do niego zupełnie niepodobne. Zdecydowanie coś było nie tak, jednak trochę bałem się zapytać o co dokładnie chodzi. Powie mi, kiedy będzie tego sam chciał, po prostu. W domu minęliśmy się z moją mamą, która akurat szykowała się do pracy. Zdążyła nam jeszcze podać obiad i przyszykować dla mnie leki, po czym uciekła na autobus. W podobnej jak do tej pory atmosferze, minęła nam część popołudnia którą spędziliśmy w ciszy przed telewizorem. Spojrzałem za okno, gdy zaczęło się robić ciemno.
- Patryk, nie powinieneś wracać do domu? Robi się późno- spytałem, patrząc na przyjaciela, któremu chwilę zajęło otrząśnięcie się ze swoich myśli i powrót do rzeczywistości.
- No... Chyba powinienem już zmykać- szepnął, uśmiechając się sztucznie i wstał z kanapy, kierując się do przedpokoju. Poszedłem za nim i oparłem się o ścianę obserwując jak chłopak się ubiera. Gdy pochylony zakładał buty, do moich uszu doszło ciche, ledwo słyszalne pytanie
- Aleks, czy mógłbyś dziś u mnie zanocować?- spojrzałem na blondyna i zmarszczyłem lekko brwi
- Co? - pytanie zadałem raczej z zaskoczenia, niż dlatego, ze nie dosłyszałem. Błękitnooki wyprostował się i spojrzał najpierw na mnie, a potem uciekł wzrokiem gdzieś w bok.
- Czy zanocowałbyś u mnie? Mama wraca późno, a nie chcę być sam- spytał, prawie tak cicho jak za pierwszym razem.
O kurczę, mam u niego zanocować... No, ale jak się wyda co do niego czuję? Do tej pory się nie wydało, bo sam nie byłem tego do końca świadomy, ale jeśli się wyda? Przecież to będzie koniec naszej przyjaźni, a tego bym nie przeżył. Nie mogę do niego iść. Ale z drugiej strony jak mu odmówić, żeby go nie zranić. No bo przecież nie mam żądnego racjonalnego powodu by mu odmawiać. Boże, tak źle i tak niedobrze. No bo przecież nie mogę z nim spędzić całej nocy w jednym pokoju, po tym co mi dziś uświadomiono. Jeszcze dzień to co innego, ale cała noc? To niemożliwe. Nie, zdecydowanie nie mogę do niego iść!
- Dobrze, tylko daj mi chwilę na spakowanie rzeczy- mój głos sam wyrwał się z gardła, brzmiąc w mych uszach prawie jak słowa innej osoby. dopiero po chwili zorientowałem się, że to ja wymówiłem to zdanie i to był mój głos.
No pięknie... więc to będzie długa noc...