Zbuntował
się tylko raz, ten jeden raz wystarczył.
Stojąc przed wejściem do najbardziej obskurnej karczmy w mieście, nie wiedział co się stanie. Być może gdyby wiedział, to by zawrócił. Jednak nie dane mu było wiedzieć. Pewnym krokiem wszedł do środka, a w nozdrza uderzył go zapach taniego wina i różnego rodzaju używek. Normalny człowiek od razu by wyszedł, jednak on tego nie zrobił. W końcu, raz się żyje. No właśnie… Tylko raz. Podszedł do baru, lawirując między tańczącymi parami. Zamówił kufel piwa, rozglądając się w około. To wszystko było tak sprzeczne z tym co znał. Brud i smród nie przeszkadzały żadnemu z gości. Pary tańczące w sposób tak nieprzyzwoity, przesiąknięty erotyzmem, że wydawać się mogło, iż niewiele brakuje, żeby zaczęli się po prostu pieprzyć, tu na parkiecie. Gruby, brodaty barman podał mu kufel wypełniony alkoholem. Kolejna niedorzeczność- szesnastolatek pijący piwo. Nikt go nie sprawdził, nikt nie powstrzymał. Pociągnął długi łyk, krzywiąc się od razu. Smakowało obrzydliwie, jednak pił dalej, bo było to tak sprzeczne z tym co znał. Pił szybko, jakby dzięki temu mógł wyrwać się z kajdanów niewoli, założonych mu przez rodziców. Jakby to mogło go uchronić przed dziedzictwem. Ta noc miała być ucieczką od codziennego życia. Tej nocy, gdy uciekł od rodziców, gdy zapuścił się w najgorszą dzielnice Londynu, tej nocy nikt nie nazywał go hrabią. Tej nocy był zwykłym przeciętnym Christopherem. Zwykłym chłopakiem, który pozwolił sobie na chwilę zapomnienia przed powrotem do sztywnej, obrzydliwie obłudnej rzeczywistości. Przyglądając się poobgryzanym meblom, kobietom w zdecydowanie za krótkich sukniach, mężczyznom w nietaktownych strojach. Do wszystkiego miał tylko jeden komentarz- to takie niedorzeczne.
Stojąc przed wejściem do najbardziej obskurnej karczmy w mieście, nie wiedział co się stanie. Być może gdyby wiedział, to by zawrócił. Jednak nie dane mu było wiedzieć. Pewnym krokiem wszedł do środka, a w nozdrza uderzył go zapach taniego wina i różnego rodzaju używek. Normalny człowiek od razu by wyszedł, jednak on tego nie zrobił. W końcu, raz się żyje. No właśnie… Tylko raz. Podszedł do baru, lawirując między tańczącymi parami. Zamówił kufel piwa, rozglądając się w około. To wszystko było tak sprzeczne z tym co znał. Brud i smród nie przeszkadzały żadnemu z gości. Pary tańczące w sposób tak nieprzyzwoity, przesiąknięty erotyzmem, że wydawać się mogło, iż niewiele brakuje, żeby zaczęli się po prostu pieprzyć, tu na parkiecie. Gruby, brodaty barman podał mu kufel wypełniony alkoholem. Kolejna niedorzeczność- szesnastolatek pijący piwo. Nikt go nie sprawdził, nikt nie powstrzymał. Pociągnął długi łyk, krzywiąc się od razu. Smakowało obrzydliwie, jednak pił dalej, bo było to tak sprzeczne z tym co znał. Pił szybko, jakby dzięki temu mógł wyrwać się z kajdanów niewoli, założonych mu przez rodziców. Jakby to mogło go uchronić przed dziedzictwem. Ta noc miała być ucieczką od codziennego życia. Tej nocy, gdy uciekł od rodziców, gdy zapuścił się w najgorszą dzielnice Londynu, tej nocy nikt nie nazywał go hrabią. Tej nocy był zwykłym przeciętnym Christopherem. Zwykłym chłopakiem, który pozwolił sobie na chwilę zapomnienia przed powrotem do sztywnej, obrzydliwie obłudnej rzeczywistości. Przyglądając się poobgryzanym meblom, kobietom w zdecydowanie za krótkich sukniach, mężczyznom w nietaktownych strojach. Do wszystkiego miał tylko jeden komentarz- to takie niedorzeczne.
Jednak
właśnie ta niedorzeczność pociągała go najbardziej. Opróżnił
kufel i podskoczył przestraszony, gdy poczuł czyjąś dłoń na
ramieniu. Odwrócił się, spoglądając wprost w szare oczy. Nigdy
nie widział pary tak głębokich oczu jak te. Dopiero po chwili
zorientował się z odległości, która dzieliła go od tych
niesamowitych tęczówek. Odsunął się prędko, wyraźnie speszony,
a właściciel owych oczu uśmiechnął się do niego przyjaźnie. W
jego uśmiechu, w rysach twarzy, było coś co przyciągało, niczym
magnes. Bez większego zastanowienia wpił się w wargi mężczyzny.
Nie obchodziło go to, że go nie zna, jak również to, że oboje są
mężczyznami. Mógł sobie pozwolić na takie wybryki – w końcu
to noc niedorzeczności!
Szarooki
wcale nie miał zamiaru się sprzeciwiać, a wręcz przeciwnie –
chwilę później przejął dominacje w pocałunku, wodząc językiem
po wewnętrznej stronie jego policzków. Wydawać by się mogło, że
wcale nie był zaskoczony takim obrotem spraw, że był doskonale
świadomy tego co nastąpi. Przerwał
pocałunek, a Christopher odruchowo obejrzał się dookoła,
dostrzegając to czego właściwie się spodziewał – nikt z gości
nie zwrócił na nich uwagi, bo i po co? Wszyscy byli zbyt zajęci
sobą. Pary wirowały w tańcu, podejrzane typy chowały się po
kontach, handlując wszystkim czym się tylko dało Co jakiś czas
można też było zauważyć prostytutki prowadzące swoich klientów
na górę, do pokoi. Każdy coś robił, zbyt zajęty by obdarzyć
ich chociażby ulotnym spojrzeniem. Chłopak zadrżał, słysząc
niski, pociągający głos tuż przy uchu: -Miłe
powitanie, Christopherze – powiedział jego przyszły kochanek,
patrząc na chłopaka, który stał osłupiały. Przecież mu się
nie przedstawiał. Więc skąd on..?
- Skąd
wiesz jak mam na imię? - jego głos pobrzmiewał ciekawością. Nie
strachem, nie złością, tylko ciekawością.
- Nie
ważne. Nic dziś w nocy nie jest ważne – po raz kolejny
mężczyzna uśmiechnął się tak, że przez ciało blondyna
przeszedł dreszcz. Miał racje – nic nie było ważne tej nocy.
Nic, oprócz tego co miał w sercu. Ważna była tylko wolność,
którą czuł w sobie. Poczucie, że wolno mu wszystko, dotąd nie
znane, nagle uwolniło się zamykając w klatce zdrowy rozsądek.
Podniósł
się z krzesła, łapiąc chłopaka za rękę i pociągnął go w
stronę parkietu. W tle zespół przygrywał jakąś szybką
piosenkę. W chłopaku budziły się jakieś dzikie instynkty –
pragnął zatrzymać przy sobie szarookiego. Tylko raz... Nie
wiedział, że ten jeden raz może go zgubić. Może gdyby wiedział,
to nie objąłby jego szyi. Może gdyby wiedział, to nie tańczyłby
z nim w tak nieprzyzwoity sposób, ocierając się o jego ciało.
Może gdyby wiedział to nie wymruczałby mu do ucha pytania:
-
Jak masz na imię?
Ale
nie dane mu było wiedzieć. Dlatego go objął, dlatego z nim
tańczył, dlatego spytał i uzyskał odpowiedź
-
Alleyah.
Może
gdyby
chwilę pomyślał, to zrozumiałby, co w tym imieniu go tak tknęło,
jednak nie pomyślał, bo po co? Bawi się, po co ma teraz myśleć?
Dajcie mu się bawić, jeszcze przyjdzie czas na myślenie. Jeszcze
zdąży się namyślić w życiu. On nie wiedział, nie mógł. To
wszystko przez niewiedzą. Przez niewiedzę, pozwolił się ponownie
pocałować. Usta mężczyzny byłe takie pociągające, po co się
sprzeciwiać, skoro to takie przyjemne. Zdjął gumkę, wplatając
palce w proste, kruczoczarne włosy Alleyah'a, sięgające łopatek.
Były tak miękkie, gładkie, jakby z jedwabiu. Tak bardzo
kontrastujące z jego roztrzepanymi, blond kosmykami. Dobrze, że go
matka nie widzi – na zawał by umarła. Przez chwilę poczuł
wyrzuty sumienia przez to co robił, jednak zniknęły one, gdy tylko
poczuł dłonie Alleyah'a na swoich biodrach. Dłonie delikatne,
aczkolwiek stanowcze, nakazywały mu poruszać się w określony
sposób. Ułożył swoje ręce na dłoniach wyższego, pozwalając
sobą kierować. Nigdy nie podejrzewałby, że umie poruszać się w
taki sposób. W tak nieprzyzwoity sposób, jak reszta wirujących
par. Jutro nie będzie mógł podnieść się z łóżka, wszystko
będzie go tak bolało. Biedny, nie wiedział, że jutro nie
nadejdzie. Może gdyby wiedział, to nie pozwoliłby się podnieść
do góry. Może gdyby wiedział, nie pozwoliłby wziąć się na
ręce. Gdyby wiedział, to uciekłby nie dając się zanieść na
górę. Ale nie wiedział. Dlatego pozwolił, karowłosy wziął go
na ręce.
Dlatego pozwolił się wnieść do odrapanego, brudnego pokoju.
Dlatego pozwolił się ułożyć na łóżku. To
nie były warunki dla hrabi – farba odpadająca ze ścian, połamane
meble, zatęchły zapach i chyboczące się łóżko. Ale on dzisiaj
nie był hrabią. Dziś był tylko szesnastolatkiem, który pozwala
ogarnąć się swoim żądzom. Pozwolił rozpiąć swoją koszulę,
drżąc pod najmniejszym nawet dotykiem kochanka. Chciał go teraz,
już, jednak tamtemu chyba się nie spieszyło. Powoli rozpinał
kolejne guziki, by po chwili zsunąć odzienie z ramion blondyna.
Nachylił się nad nim, patrząc swoimi głębokimi oczyma w jego
intensywnie zielone tęczówki. Na krótką chwilę połączył ich
usta, w kolejnym namiętnym pocałunku, by następnie zjechać
wargami na szyje Christophera, który drżał, wzdychając raz po raz
z przyjemności. To było takie nowe, takie... Niedorzeczne. Jęknął
głośno czując
język mężczyzny na swoim sutku. Nie musiał się powstrzymywać,
dlatego pozwalał sobie na tak głośne reakcje. Jego jęki mieszały
się z piskami i krzykami prostytutek z sąsiednich pokoi. Jutro
będzie grzeczny... Jednak jutro jeszcze nie nadeszło, więc teraz
może robić co chce. Ocierał się o czarnowłosego całym ciałem,
wręcz skomląc o więcej dotyku, więcej pieszczot, co wywoływało
u wyższego tylko lekki uśmiech. Powolutku rozpiął jego spodnie,
bawiąc się z chłopakiem jak kot bawi się z myszą. Byli niczym
kat i ofiara, z tą różnicą, że ofiara nie była świadoma swojej
przyszłości. Zamiast uciekać błagała o więcej. Alleyah spełnił
jego prośbę, w końcu nawet ofierze należy się trochę
przyjemności.
Pozbył
się spodni zielonookiego, w międzyczasie pozwalając zdjąć z
siebie nieskazitelną czarną koszulę. Jego ciało było... idealne.
Ani jednej skazy, nawet najmniejszego zadrapania. Przesunął palcami
po jego skórze, wywołując gęsią skórkę, w miejscach gdzie jej
dotknął. Czarnowłosy zsunął z niego bieliznę, po czym nachylił
się nad jego biodrami, trącając językiem stojącą męskość
blondyna. Młodszy
ciągnął powietrze z sykiem, zaciskając dłonie na pościeli.
Szarooki wziął jego skarb do ust liżąc i ssąc go intensywnie. W
całym pokoju rozbrzmiewały głośne jęki rozkoszy wydobywające
się z ust chłopaka. Nie powinien na to pozwolić. To nie przystoi,
taki nietakt. Ale pozwolił, bo czuł jakby miał zaraz umrzeć z tej
ekstazy. Doszedł w ustach chłopaka wzywając imię Stwórcy.
Przyciągnął wyższego do siebie, szepcząc mu do ucha,
zachrypniętym głosem:
- Chcę cię, w
sobie... Weź mnie
Boże, jakie to
niedorzeczne. Chcę się pieprzyć z facetem. Gdyby go ktoś
usłyszał, byłby skończony, ale nikt go nie słyszał. Nikt oprócz
Alleyaha. Karowłosy pozbył się swoich ubrań i zawisł nad
zielonookim. Młodszy spojrzał w dół, uważnie lustrując wzrokiem
ciało kochanka. Na jego biodrze widniał nietypowy symbol, tatuaż.
Niewielka ludzka czaszka, z której ust wylatywał obłok o ludzkiej
twarzy. Znak wywoływał dziwne uczucia w chłopaku, a gdy go
dotknął, skóra na jego palcach zaczęła dziwnie piec. Gdyby
częściej słuchał rodziców... Wiedziałby, że powinien uciekać
jak najdalej od tego mężczyzny. Gdyby ich słuchał, wiedziałby co
oznacza ten znak, bałby się go. Ale on nie słuchał, dlatego nie
uciekał. Dlatego zamiast strachu czuł fascynacje. Dlatego to
skończyło się tak, a nie inaczej. Mężczyzna pocałował go w
usta, przygryzając jego wargę do krwi. Zlizywał szkarłatną
strugę spływającą po brodzie niższego. Położył sobie jego
nogi na biodrach, wbijając się w niego gwałtownie. Po policzkach
blondyna obficie spłynęły łzy. To tak bolało, tak cholernie
bolało, ale nie prosił, żeby chłopak przestał. Wychowywany w
luksusie, po raz pierwszy doświadczał bólu. Chciał się napawać
tym uczuciem. Tylko ten jeden raz. Pierwszy i ostatni raz. Alleyah,
nie poczekał ani chwili, nie dał mu czasu na przyzwyczajenie się.
Od razu zaczął poruszać się gwałtownie. Blondyn był tak ciasny
i ciepły, to była prawdziwa ekstaza. Jeki czarnowłosego mieszały
się z krzykami bólu, Christophera. Czuł się rozrywany od środka,
ale w jakiś chory sposób podniecało go to. To takie niedorzeczne –
podniecała go brutalność, ból. Coś czego nigdy nie zaznał. W
ekstazie krzyczał imię swojego oprawcy. Wił się pod nim,
dosłownie umierał z rozkoszy. Ta noc wydawała mu się taka piękna.
Gdyby wiedział jak się skończy, to nie myślałby tak. Ale nie
wiedział, a nawet gdyby się dowiedział już nic by nie zrobił.
Wpadł w sidła, w pajęczą sieć z której nie mógł się
wyplątać. Umierał powoli, samemu nie zdając sobie z tego sprawy.
Jego człowieczeństwo umarło już w chwili, gdy jak dzikie zwierze
poddał się swoim żądzom. Krzyknął, zdzierając sobie gardło,
gdy szarooki trafił w jego czuły punkt. Doszedł, nasieniem brudząc
swój brzuch oraz brzuch kochanka. Alleyah skończył po kilku
gwałtownych pchnięciach, rozlewając spermę wewnątrz
zielonookiego i na jego pośladki. Christopher opadł bezwładnie na
podarty materac, spełniony jak nigdy przedtem. Czuł się tak jakby
właśnie został koronowany na króla Anglii. Spełnienie i euforia
przepełniały jego ciało. Czarnowłosy wysunął się z niego i
zawisł tuż nad jego twarzą, by złożyć na jego ustach delikatny,
czuły wręcz pocałunek. Nieme podziękowanie i pożegnanie – dla
każdego z nich znaczące co innego. W tym pocałunku było coś
innego niż w poprzednich. Coś co u normalnego człowieka
wzbudziłoby niepokój, jednak umysł blondyna, zamroczony tym co
przeżył przed chwilą, nie zwrócił na to uwagi. Może gdyby
wiedział... Nie, to by nic nie zmieniło i tak by już nie uciekł.
Powoli oddawał jego pocałunki, poczuł jak jego ciało ogarnia ból
nie do opisania. Bolała go każda komórka ciała. Otworzył szeroko
oczy, napotykając spojrzenie oczu mężczyzny. Były inne – szara
tęczówka ustąpiła miejsca źrenicom, sprawiając, że oczy
Alleyaha stały się kruczoczarne jak jego włosy. Na ustach kata
widniał lekki uśmiech. Christopher chciał krzyczeć, jednak zdarte
gardło mu na to nie pozwalało. Paraliżujący ból w końcu ustąpił
miejsca odrętwieniu, które od stóp i dłoni rozprzestrzeniało się
na całe jego ciało. Ostatnim, co zobaczył była biała kula, jakby
światło wydostające się z jego, po chwili złapane przez
mężczyznę i połknięte. Ostatnim co usłyszał był śmiech
Alleyaha i jego komentarz:
- Dziękuję
Hrabio, jeszcze nikt ie dostarczył mi tyle rozrywki przed
posiłkiem. Byłeś bardzo... Smaczny.
Jego głos
wydawał się być tak bardzo odległy, choć mężczyzna stał
bardzo blisko. Ostatnim co poczuł, były jego własne łzy obficie
spływające po policzkach. Tak właśnie umarł Hrabia. W
najgorszym lokalu w mieście, w jakimś odrapanym pokoju. Nagi,
lepiący się od spermy, z zaschniętymi łzami na policzkach. Jego
szeroko otwarte, zielone oczy, straciły swój blask, stały się
matowe. Jego twarz zastygła w niemym krzyku.
Tak umarł Hrabia
Christopher.
Jego kat ubrał
się szybko i wyszedł z pokoju, zostawiając Hrabiego tak jak ten
umarł. Nikt, nigdy nie dowie cię jakie wydarzenia miały miejsce w
tym pokoju. Jego rodzice rodzice nigdy nie dowiedzą się, co stało
się z ich synem.
Gdyby tylko
wiedział jak to się skończy, gdyby wiedział kogo spotka. Może by
zawrócił, może zostałby w domu.
Jednak niedane mu
było wiedzieć. Dlatego zginął.
Zbuntował się
tylko raz. Był to pierwszy oraz ostatni raz...
Misaki