niedziela, 25 sierpnia 2013

Dream... [One Shot]

Hum... Drugi One Shot w ciągu tygodnia... A na rozdziałowe to siły nie mam... Ech, no tak, bo to ja.
Miłego czytania...
Polecam słuchać do czytania: http://www.youtube.com/watch?v=7Pwr45RbB-s

- Proszę... Zostawcie go, błagam...- płakałem... Tak bardzo płakałem. Całą twarz miałem zalaną łzami, moje oczy były całe czerwone, a głos był wilgotny. Mój szloch był jednym z niewielu dźwięków które rozcinały ciszę tej cudownej, sierpniowej nocy. Cudownej... aż do teraz. Nie potrafiłem uwierzyć w to co widzę... Dlaczego to zdarzyło się właśnie nam, co takiego złego zrobiliśmy, że to nas spotykają najgorsze rzeczy... Czy nie wystarczająco już życie nas skopało, gdy rodziny porzuciły nas po tym jak przyznaliśmy się do swojej orientacji? Czy to nie było dla nas wystarczającym ciosem? Najwidoczniej nie... 

Los z nas zadrwił, widząc jak szybko poradziliśmy sobie po tamtych wydarzeniach i teraz postanowił zgotować nam to...Tylko dlaczego akurat tego dnia? Przecież to miał być najpiękniejszy dzień w naszym dotychczasowym życiu... To już był trzy lata, trzy lata w czasie których niezmiennie go kochałem, a moje uczucie nawet na moment nie zmalało ani nie przygasło. Trzy lata od kiedy on obdarzył mnie tym samym uczuciem... Trzy najszczęśliwsze lata naszego życia. A dziś właśnie miał się zaczynać nowy, czwarty rok, naszego wspólnego szczęścia Od ponad półtora roku mieszkaliśmy razem. Nasze wspólne mieszkanie to było moje jedyne, bezpieczne miejsce na świecie. Tam czułem się bezpieczny, otoczony miłością, płynącą z każdego miejsca które urządziliśmy razem. To tam wracałem zaraz po skończonych zajęciach na uczelni, tylko po to by zdążyć ze zrobieniem ci obiadu zanim wrócisz z pracy. Za każdym razem powtarzałeś, ze uwielbiasz moją kuchnię. Do teraz pamiętam, jak mówiłeś to na początku, krzywiąc się gdy moje potrawy były jeszcze ledwo jadalne, jednak ty i tak zjadałeś całe porcje, wiedząc, ze wtedy robi mi się miło. Obiady, Śniadania, czy masaże, to było tak mało... Tak mało mogłem ci dać w zamian za to że pracowałeś by nas utrzymać. A ty zawsze powtarzałeś, że zawsze sobie poradzimy... Wierzyłem w to... Wiedziałem, ze moje wsparcie jest ci bardzo potrzebne. Dzięki temu wsparciu mogłeś rozwijać swoją małą firmę, tak że teraz naprawdę łatwo nam się żyło. A ja wciąż się uczyłem... Miałem zamiar być projektantem... Uwielbiałem rysować. Całe moje biurko było w zarysowanych kartach. Czasami były to naprawdę dziwne, czasami normalniejsze projekty, a czasami po prostu twoja twarz... Uwielbiałem cię rysować, oraz robić ci zdjęcia...
W pewnym momencie nawet przestałeś się bronić i zasłaniać twarz dłońmi wiedząc że ja i tak nie odpuszczę i zrobię ci zdjęcie... Nasze życie stało się takie proste, pomimo tego, że mieliśmy tylko siebie nawzajem i nikogo innego. Co prawda, czasami zdarzały się gorsze chwile, lub burzowe dni,jednak za każdym razem dawaliśmy radę je przezwyciężyć, dzięki czemu stawaliśmy się coraz silniejsi.
A teraz?
Teraz obserwowałem jak moje dotychczasowe życie całkowicie znika, zamienia się w piekło. Patrzyłem jak moja największa w życiu miłość, jak moje ukochane Słońce umiera...
Dlaczego oni przyczepili się właśnie do nas, przecież niczym się nie wyróżnialiśmy?Może tylko strojami, jednak patrząc na innych wracających z festiwalu ludzi, również nie odstawaliśmy za bardzo idąc razem ubrani Yukaty które kupiliśmy kiedyś w komplecie, tak by pasowały do siebie kolorystycznie. Czy chodziło o to, że trzymaliśmy się za ręce? A może byliśmy zbyt radośni? No ale jak nie być radosnym gdy właśnie w dniu trzeciej rocznicy związku odbywa się letni festiwal w Kioto?
Niestety, nie miałem za dużo czasu, by zastanawiać się nad tym dlaczego to właśnie na nas padło... Jeden z młodych chłopaków, skoczył na mnie... Zdążyłam się zasłonić, jednak.... No właśnie, gdzie cios? Nie poczułem ciosu... Niepewnie podniosłem wzrok, z zaskoczeniem dostrzegając że napastnik leży na ziemi a tuż przede mną stoi mój ukochany z wyciągniętą ręką. Jak zwykle, jak zwykle to ty nas wyciągasz z kłopotów. Dlaczego natura obdarzyła mnie taką drobna budową ciała? Dlaczego sam nie mogłem nigdy sobie poradzić nawet z takim przeciwnikiem. Znów to ty musiałeś się narażać... Zaraz za leżącym na ziemi napastnikiem pojawiło się dodatkowo trzech chłopaków, nie wyglądających na zadowolonych z takiego obrotu sprawy. Rzucili się razem na mojego Skarba, podczas gdy ten zdążył mnie jedynie odepchnąć metr dalej, nim został zaatakowany. Zaskoczony upadłem na ziemie i od razu odsunąłem się pod ścianę budynku obok którego szliśmy, ze strachem obserwując jak mój ukochany powoli przestaje dawać sobie radę z tymi mężczyznami. Zacząłem szlochać, potwornie szlochać. Błagałem ich, żeby przestali, żeby go puścili, jednak oni nadal kopali go i bili, nie zwracając uwagi na jego pełne bólu jęki... Nie mogłem uwierzyć w to co widzę... Szczególnie gdy z jego ust zaczęła cieknąć krew. Szczególnie gdy jeden z mężczyzn wbił mu nóż pod żebra. Wtedy po prostu wpadłem w histerię. Dlaczego oni to robili? Dlaczego oni mu to robili? Dlaczego nie mogli zostawić nas w spokoju. W końcu, chyba moje modlitwy zostały wysłuchane, bo cała czwórka uciekła zostawiając Moje Słoneczko po prostu na ziemi. Od razu d niego podbiegłem. Wyglądał strasznie, cały był skatowany, wiele miejsc na jego ciele już zaczynało sinieć, oko miał podbite, a wargę pękniętą. nie mogłem przestać płakać patrząc na niego, nie byłem w stanie sie powstrzymać. Ryczałem jak dziecko, a moje łzy spadały na jego twarz. Widziałem jak z rany na brzuchu cieknie krew... Jednak bardzo nie chciałem tego widzieć, chciałem by tej rany nie było. Zasłaniałem ją rękami, próbowałem tamować, jednak to nic nie dawało. Ta przeklęta krew wciąż ciekła, nie mogłem nic na to poradzić. W pewnym momencie to ty mnie powstrzymałeś... Złapałeś moją dłoń, którą przyciskałem do twojego boku i delikatnie ułożyłeś ją na swoim policzku. Nie obchodziło cię to, że cała moja ręka był pobrudzona twoją krwią. Po prostu jeszcze raz chciałeś poczuć mój dotyk. Oparłem cię o swój tors, ciągle powtarzając,  że wszystko będzie w porządku, że wyjdziesz z tego a ty jedynie uśmiechając się delikatnie poprosiłeś bym cie pocałował jeszcze raz. Od razu, bez mrugnięcia okiem wykonałem twoją prośbę. Pocałowałem twoje słodkie, teraz brudne od krwi wargi, tak delikatnie jakbym bał się, ze zaraz możesz się rozpaść w moich ramionach, co zresztą bardzo nie odbiegało od rzeczywistości. Czułem jak odwzajemniasz pieszczotę, chciałem tego nigdy nie przerywać, chciałem tak zostać, jednak to ty się odsunąłeś... Wiedziałem, ze to już długo nie potrwa, jednak wciąż miałem nadzieję, że jakiś cud sprawi, że wszystko będzie w porządku.  Znów spojrzałem w  twoje piękne, jakby zmęczone oczy, dostrzegając w nich bezgraniczny smutek, ale i coś jeszcze...  Coś jakby pogodzenie się ze swoim losem. Znów się do mnie uśmiechnąłeś, tym razem bardzo smutno, jednocześnie kładąc dłoń na moim policzku.
- Kocham cie, mój Aniele... I zawsze będę cię kochał, nieważne co się stanie. Proszę, uważaj na siebie- szepnął słabo, a zaraz potem jego powieki się zamknęły. I wiedziałem... 

Wiedziałem, ze już nigdy się nie otworzą. Już nigdy nie spojrzysz na mnie swoimi ciepłymi, brązowymi oczami, już  nigdy nie usłyszę twojego śmiechu. Już nigdy nie wrócisz do domu po pracy. Już nigdy nie zobaczę twojej zaspanej twarzy, podając ci kawę, już nigdy mnie nie przytulisz, nie pocałujesz, nigdy już nie poczuję twojego dotyku, twoich ust na swoim ciele. Już teraz nie mogłem się powstrzymać, nie potrafiłem. To co wydobywało się z mojego gardła to już nie był płacz, ani szloch. To po prostu był ryk. Ryk brzmiący jak zranione zwierzę. Bo właśnie tak się czułem, jak potwornie zranione, skrzywdzone zwierzę. Tuliłem twoje ciało, cały czas obsypując pocałunkami twoją spokojną twarz. A potem już tylko krzyczałem.
Krzyczałem z rozpaczy
***
Nocną ciszę przerwał wrzask, towarzyszący mojemu przebudzeniu. Znów miałem ten koszmar. Jak bardzo go nienawidziłem. Usiadłem, podwijając nogi pod brodę i zasłaniając twarz dłońmi, czując na nich pozostałości łez.Nienawidziłem, kiedy śniła mi się twoja śmierć, to zawsze było dla mnie koszmarne.
- Kochanie... Znów miałem ten zły sen- mruknąłem, kładąc dłoń na twojej połowie łóżka i zaskoczony obróciłem głowę, nie czując twojego ciała obok. Jak to? Dlaczego?- Kochanie gdzie jesteś?- Krzyknąłem, myśląc, że może po coś wstałeś, zaraz jednak ze zdwojoną siłą uderzyły we mnie wszystkie wspomnienia.
Lato, sierpień, noc, Kioto, letni festiwal... Ty i ja... I tamci ludzie. Wspomnienia tamtej strasznej nocy przelewały się przez moją głowę, sprawiając ze z mojego gardła wyrwał się potworny szloch. Od tamtego wydarzenia minęły już dwa miesiące. Umarłeś na moich rękach... Znalazł nas jakiś przechodzień, zaniepokojony tym ze siedzę, szlochając i bujając twoim ciałem. Kilka dni później był pogrzeb. Zjawiła się nawet twoja rodzina... Niektórzy płakali, niektórzy wyglądali naprawdę żałośnie, jednak nic nie równało się ze mną... Od twojej śmierci aż do pogrzebu prawie nie spałem... Nic też nie zjadłem. Jedynie płakałem, piłem i wymiotowałem na zmianę...Nie potrafiłem sobie poradzić z tym, że już cie nie będzie.
Od dnia twojej śmierci każdej nocy śni mi się tamto wydarzenie, każdej nocy marznę, bo nie ma mnie kto ogrzać. Każdego dnia nie mam po co, nie mam dla kogo wstawać, nie mam dla kogo gotować, sprzątać. Moje życie zamieniło się w ruinę, rzuciłem studia, przestałem dbać o cokolwiek. Po prostu siedziałem całymi dniami w domu, tuląc się do poduszki, wciąż jeszcze przesiąkniętej twoim zapachem, płacząc w nią i prosząc cie, żebyś do mnie wrócił, żebyś mnie nie zostawiał.
A jednak wciąż żyłem... Byłem zbyt tchórzliwy żeby ze sobą skończyć... Po za tym wiedziałem,że chciałbyś żebym żył... Jednak co to jest za życie....
Bo jak ma żyć anioł, któremu ktoś uciął mu skrzydła?

4 komentarze:

  1. To było tak piękne, że aż nie da się opisać. Przy tamtej scenie kiedy umiera łzy napłynęły mi do oczu, jednak wciąż myślałam że to tylko sen. Później już tylko się popłakałam. Chyba jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam, a wierz mi, czytałam ich całkiem sporo. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję.
    Naprawdę starałam się, żeby wyszło dobrze i smutno i każdy taki komentarz to jest dla mnie motywacja żeby pisać dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastycznie opowiadanie, po prostu cudowne! Płakałam...ja...płakałam 0.o przecież ja mam serce z kamienia i nie umiem płakać...a na twoim opowiadaniu się poplakalam. Naprawdę masz dar do pisania i do wnikania czlowiekowi do serca, pisz dalej bo cudownie ci to wychodzi! Lecę czytać dalej. POWODZENIA~!<3 /Nun.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, dzięki takim komentarzom i wsparciu znajomych naprawę czuję, ze mogę pisać więcej i coraz lepiej (´∀`)♡

      Usuń