Mail szedł przez miasto w tylko sobie znanym kierunku.
Wszedł w ciemną uliczkę, którą większość ludzi omijało z daleka, jednak on
wiedział gdzie zmierza. Stanął przed dużymi metalowymi drzwiami nad którymi
wisiał intensywnie czerwony szyld z czarnym napisem „Black Rock Angel”. Wziął
głęboki oddech, otwierając drzwi i przestąpił przez próg, wchodząc do środka.
Znalazł się w zupełnie innym świecie, w którym królowała zasada „Sex, drugs and
Rock’n’roll”. Wciągnął w nozdrza zapach dymu papierosowego i alkoholu wypełniające
salę. Z głośników dudniła głośno
piosenka Blood zespołu Deathgaze. Omiótł wzrokiem pomieszczenie, dostrzegając
kilka osób, w większości znajome twarze. Podszedł do baru, zajmując miejsce na
jednym z wysokich, obitych skórą krzeseł:
- Cześć PJ, podrzucisz mi colę?- rzucił w stronę okolczykowanego chłopaka z
zielonymi włosami ściętymi na jeża. Koleś odwrócił się w jego stronę a na jego
ustach wykwitł szeroki uśmiech:
- Cześć Mail, już się robi – odwrócił się, by po chwili
powrócić ze szklanką coli z lodem i słomką – Jesteś wcześniej niż zwykle, jak
to możliwe?
- No… Jakoś udało mi się wymigać od spotkania z tym
pokemonem, zwanym dalej moją narzeczoną – skrzywił się na wyobrażenie
dziewczyny, a chłopak za ladą roześmiał się głośno.
- Nie ma to jak ustawiony ślub, no nie? – spytał z ironią w
głosie.
- Nawet mi nie przypominaj – machnął mu ręką przed nosem,
odwracając się w stronę parkietu na którym kilka osób bujało się w rytm muzyki,
bo tańcem to ciężko było nazwać. Jednak to nie ludzie z parkietu przyciągnęli
wzrok Maila. Tym kto przyciągnął jego uwagę, był chłopak siedzący w rogu Sali,
rozparty na fotelu niczym pan i władca. Był za daleko, by stwierdzić jakiego
koloru są jego oczy, w tej chwili wpatrzone w bruneta. W dłoni trzymał
zapalonego papierosa. Zielonooki odwrócił się zarumieniony w stronę baru i
zagadnął barmana:
- Hej PJ, co to za koleś siedzi w rogu Sali? – chłopak
spojrzał w tamtą stronę, po czym uśmiechnął się szeroko.
- Szczerze to nie wiem… Przyszedł jakiś czas temu i
obserwuje wchodzących. Ciacho, no nie?- powiedział szturchając bruneta, a ten
odwrócił głowę w bok:
- Ts… Może… - Zielonowłosy zaśmiał się widząc minę Maila i
pochylił nad nim.
- Powiem ci coś… Ale zachowaj to w sekrecie, bo to wielka
tajemnica… Tamten z rogu ciągle się na ciebie gapi- szepnął mu do ucha, a
chłopak spłonął rumieńcem, ukradkiem spoglądając na chłopaka z kąta, który
rzeczywiście patrzył na niego. Speszony odwrócił wzrok w stroną barmana, a ten
postawił przed nim szklankę z jakimś kolorowym napojem:
- Co to?- spytał podejrzliwie brunet, wąchając zawartość
naczynia. Skrzywił się czując alkohol- przecież jestem niepełnoletni…
- Oj tam, to tylko małe co nieco na odwagę- chłopak
wyszczerzył się, ukazując światu złote zęby- no dalej, pij i ruszaj na podbój
tego przystojniaka- zmierzwił jego włosy- uprzedzając twoje pytanie- wyglądasz
nieziemsko.
Brunet szybko opróżnił szklankę krzywiąc się przy tym
niemiłosiernie, po czy obrócił się w stronę chłopaka.
- Bierz go tygrysie- rzucił PJ, rozbawionym głosem.
Wzrok mężczyzny okropnie go peszył, długo wahał się czy ma
podejść. W pewnej chwili nieznajomy skinął na chłopaka palcem, zachęcając go do
podejścia. Mail niepewnie wstał z krzesła, podszedł siadając obok nieznajomego
na kanapie. Ten uśmiechnął się przyjaźnie patrząc brunetowi w głęboko w oczy.
Chłopak odwrócił głowę zawstydzony i mocno zarumieniony, jednak udało mu się
zachować pewny ton głosu:
- Hej, jestem Mail River – powiedział – Tak, z tych Riverów,
od sieci banków – dodał, widząc lekko zaskoczone spojrzenie granatowych oczu
mężczyzny.
- Nie wyglądasz na bogacza, Słonko. Prędzej na zbuntowane
dziecko nawiedzonych katolików albo jak syn rockmana – powiedział niskim,
melodycznym głosem, po czym roześmiał się perliście. Jego głos był bardzo
pociągający, a tego śmiechu można by słuchać godzinami.
- Nazywam się Thomas Black – przedstawił się, całując Maila
w policzek i zachichotał widząc zaczerwienione policzki chłopca- Słodki jesteś, Milly.
Chłopak uśmiechnął się słabo. Bliskość Thomasa wywoływała u
niego dziwny uścisk w brzuchy. Czuł się jakby żołądek fikał mu koziołki. Cała
jego osoba wywoływała dreszcz przechodzący po ciele nastolatka. Długie do pasa,
czarne włosy z białymi końcówkami i grzywką, ciemnoniebieskie oczy, kolorem
przypominające wieczorne niebo. Ubrany
był w czarne, skórzane spodnie, białą rozciągniętą koszulkę i krótkie
rozsznurowane martensy. Black otoczył go ramieniem, przyciągając bliżej siebie.
Zaskoczyło go to, dlatego odsunął się szybko od mężczyzny:
- Nie musisz się mnie bać, nie zrobię ci krzywdy. Wybrałem
Cię – powiedział cicho, łapiąc go za rękę.
- Wybrałeś? Jak to? – zainteresował się chłopak.
- Wyjaśnię ci… W odpowiednim czasie – powiedział,
uśmiechając się tajemniczo- powiedz Milly, ile masz lat?
- Siedemnaście, a ty Tom? – spytał niepewnie. Czuł się
dziwnie przy tym mężczyźnie, lecz nie potrafił sprecyzować dlaczego.
- Dwadzieścia cztery, Słonko. Gdzie chodzisz do szkoły? –
Karowłosy oparł głowę na dłoni. Wyglądał… Uroczo.
- Do liceum Sant Bringston. – skrzywił się, wymawiając nazwę
znienawidzonej przez siebie szkoły. Jakie szczęście, że są wakacje.
- Liceum dla bogaczy… Mogłem się domyślić – westchnął
chłopak, po czym wyciągnął dłoń, głaszcząc nią policzek Maila. Młodszy
przymknął oczy, wtulając twarz w dłoń czarnowłosego, która odsunęła się
zdecydowanie za szybko jak na gust chłopaka.
- Wybacz mi, zielonooki Skarbie, ale muszę już iść – Thomas
podniósł się z kanapy, a Mail uczynił to samo, idąc za nim w stronę wyjścia.
Przeszli na koniec ciemnej uliczki, gdzie stało piękne, czarne Ducati Monster, należące do starszego. Ciemnooki oparł się o motocykl, szukając
czegoś w kieszeniach kurtki. Znalazł to, a mianowicie mały, zadrukowany
kartonik. Wyciągnął go w stronę chłopaka, a gdy ten wyciągnął rękę po papier,
złapał go za nadgarstek przyciągając go do siebie. Otoczył go ramieniem w
pasie, a ich usta połączył w zaborczym, wręcz brutalnym pocałunku. To był
pocałunek, który sprawia, że miękną kolana i gdyby nie silny uścisk w talii to
Mail najprawdopodobniej upadłby na chodnik. Chłopak łapczywie oddawał
pocałunki, w końcu jednak się od siebie oderwali, gdyż zabrakło im tchu. Ich
twarze były zaczerwienione a oddechy przyspieszone. Thomas wsunął do kieszeni
kurtki, z kołowanego Maila, kartonik który trzymał w ręku, następnie wsiadł na
motor i odjechał, szybko znikając z pola widzenia. Chłopak stał przez chwilę na
środku chodnika nie wiedząc co ze sobą zrobić, po chwili jednak oprzytomniał i
wyszukał w kieszeni kartonik, który otrzymał przed chwilą. Napisane na nim
było:
Uwierz w to…
Black
666-185-256
Brunet ruszył w stronę domu, myśląc nad sensem słów
umieszczonych na wizytówce.
Misaki
Uhuhuhuhu! Kocham cię normalnie! To jest świetne!! xDDDD
OdpowiedzUsuń